• edukacja

    Lekki oddech ponad cyfrowym smogiem – czyli jak zachować spokój w świecie (do) B.A.N.I.

    Inspiracją do napisania poniższego tekstu, były warsztaty w ramach szkolenia SPOKOJNA GŁOWA organizowanego przez fundację SOK. To właśnie podczas jednego ze spotkań rozszyfrowaliśmy tajemnicze akronimy VUCA i BANI.

    Warsztat ten zainspirował mnie do refleksji na temat perspektywy dzieci i młodzieży, z którymi pracuję. Myślę o nich często w kontekście płynnej nowoczesności, w której to żyjąc będą musieli wkroczyć w dorosłość, a z którą to rzeczywistością sama do końca nie jestem jeszcze oswojona. Poczułam niepokój wypływający z myślenia o tym, że nie sposób mi dziś stawić czoła swoim oczekiwaniom wzywającym do tego, by jako terapeuta być doskonałym przewodnikiem młodszego pokolenia, objaśniać świat i jego reguły. W płynnej nowoczesności, jak pisze Z. Bauman odwołując się do heraklityjskiego „Pantha Rei” – wszystko płynie, zmienia się niczym ciecz. Nasze ideały, lęki, wartości zmieniają się z zawrotną prędkością nie sprzyjając tym samym poczuciu bezpieczeństwa i wiary we własne umiejętności, które mogły być drogowskazem dla młodszych pokoleń. Trudno mi bowiem myśleć dziś o swoich umiejętnościach jak o filarach mających się ostać w powodzi płynącej nowoczesności. Z drugiej zaś strony, wiem, że płynność doświadczenia jest ważna. Umiejętności przetwarzania i przekazywania informacji są cenne z punktu widzenia gromadzenia i stosowania wiedzy. I przecież wiem, przyglądając się losom świata od jego początków, że społeczeństwo może się rozwijać głównie przez to, że nie zastyga w miejscu. Czyli, parafrazując Baumanna, głównie przez to, że płynie. Sprawdziłam zatem, co może być antidotum na niepokój, który wywołuje we mnie myślenie o przyszłości. Najpierw jednak kilka objaśnień.

    VUCA – akronim dość dobrze znany.

    Powstał podczas Zimnej Wojny i miał służyć strategiom militarnym, szybko jednak przedostał się do świata biznesu i edukacji. Określa on rzeczywistość przez pryzmat czterech rzeczowników definiujących ogólne warunki i rzeczywistość.

    V – volatility (zmienność)

    U – uncertainty (niepewność)

    C – complexity (złożoność)

    A – ambiguity (niejednoznaczność).

    Zastanawiając się nad każdym z powyższych słów, wyraźnie widzę, jak łatwo jest mi podpiąć pod nie swoją rzeczywistość terapeutyczną. Dużo w niej bowiem zmienności, tej niezależnej ode mnie spowodowanej chociażby odgórnymi zmianami dyktowanymi przez fiskusa czy panią z urzędu. Ciągłe zmiany, które dzieją się poza mną i mają często charakter systemowy, z jednej strony narzucają mi konieczność bycia elastyczną, z drugiej jednak często podcinają skrzydła kreatywności. W rezultacie prowadząc do niepewności. Dużo bowiem w życiu terapeuty sytuacji, na które nie ma wpływu. Przyglądając się otaczającej rzeczywistość, uczucie niepewności jest potęgowane przez doniesienia o pandemii i wojnie. Niepewność jutra doskwiera dziś niemal wszystkim. Zmienność i niepewność niewątpliwie napędzane są przez cyfrowy świat pełen czyhających linków, rozpraszaczy uwagi, niezdrowego, internetowego wyścigu o lajki. Owe V i U z powyższego akronimu, sprawiają współcześnie, że decyzje należy dziś podejmować szybko, bez przygotowania, często nie dopuszczając wiedzy i rozsądku do głosu. Myśląc o trzecim słowie jakim jest złożoność, dostrzegam, że zdanie „hmm…to złożone” często funkcjonuje w moim słowniku. Sprawy, pojęcia, wyzwania, którym muszę stawić czoło jawią mi się jako sieci złożone z połączonych ze sobą nitek. Niejednokrotnie czuję, że ich ciężar mnie przygniata i komplikuje to, co mogłoby być prostym. 

    Niewątpliwie, przemieszczanie się po ulicach złożonego świata wymaga dobrego nawigatora w postaci solidnie ugruntowanych wartości i busoli napędzanej rzetelną wiedzą. Jednak zmienność i niepewność nie zawsze czynią je wyraźnymi a ich dostrzeżenie niejednokrotnie wymaga energii. Spaceru przez świat z pewnością nie ułatwia niejednoznaczność. Nadmiar informacji bądź ich niedosyt sprawia, że nietrudno o odmienne interpretacje faktów i błądzenie w gąszczu manipulacji. Zaburzony nieraz intuicyjny ciąg przyczynowo – skutkowy wpływa na nasze funkcjonowanie, relacje i samoocenę.

    Czy to już do BANI?

    Epoka pocovidowa przyniosła nowy akronim, który dosadniej opisuje postrzeganie rzeczywistości. W 2020 roku, Jamais Cascio zdefiniował BANI. Nowy akronim składa się z czterech słów, które oddają nowe wyzwania świata, w którym człowiek został zepchnięty z pozycji „zdobywcy świata” do bezbronnej istoty, którą niewidzialny dla ludzkiego oka wirus potrafi całkowicie spacyfikować.

    B – brittle, (kruchy)

    A – anxious, (niespokojny

    N – non-linear (nieliniowy)

    I – imperceptible (niezrozumiały)

    Czy znów będzie mi łatwo podpiąć swoją rzeczywistość pod powyższe słowa? Oczywiście. Doświadczenie skutku pandemii, wojna u naszych sąsiadów, kryzys gospodarczy, inflacja zatrzymują mnie często nad refleksją o tym, jak kruchymi są filary na których się opieramy. Do czego może prowadzić świadomość, że opieramy się na czymś kruchym? Nic innego poza niepokojem nie przychodzi mi do głowy. Ponadto, czy współczesny człowiek niemogący rozstać się ze swoim smartfonem w obawie przed ominięciem najświeższego newsa, nie jest doskonałym odzwierciedleniem niepokoju? Lęk przed tym co nas omija (efekt FOMO) to temat na osobny wpis. Powstaje coraz więcej badań naukowych, które jednoznacznie pokazują nam w jaki sposób ciągłe bycie online wpływa na nasz niepokój, powoduje lęki i przekłada się na rzeczywistość. Tę płynącą, nigdy już nie zawracającą, w której jesteśmy tylko jeden raz. Intuicyjne i łatwe dla nas łańcuchy przyczyn i skutków dzięki którym poruszaliśmy się po naszej rzeczywistości zostają na naszych oczach przerywane a wydarzenia jakim stawiamy czoła są nielinearne, prowadzące do różnych, nie intuicyjnych często celów. Coś co było oczywistym jeszcze 10 lat temu i prowadziło do miejsca, które chciało się osiągnąć, dziś niekoniecznie takie jest. Przez to wszystko o czym piszę, rzeczy bywają niezrozumiałe. Nadmiar bodźców i informacji z jakimi musimy się zmierzyć każdego dnia nie sprzyjają zrozumieniu. Żyjąc w świecie kruchym i niespokojnym, trudno zrozumieć rzeczywistość. Niezrozumiałe mogą również wydawać się sposoby zachowań innych w tym nieprzewidywalnym świecie oraz nasze reakcje.

    Można założyć, że zmienność doprowadziła do jego kruchości, niepewność wzbudziła niepokój, następstwem złożoności jest nielinearność, a niejednoznaczność prowadzi do niezrozumiałości. Pokłosiem tego jest kondycja społeczeństwa. Przytoczę tutaj zatrważające dane ze stycznia 2023 roku. W 2022 zanotowano 2051 prób samobójczych wśród dzieci i młodzieży. Najmłodsze dziecko miało 7 lat. Jako matka, terapeuta, a wreszcie osoba dorosła czuję się odpowiedzialna za zmianę rzeczywistości w jakiej w dorosłość wchodzić będzie młodsze pokolenie. W jaki jednak sposób odnajdywać się samemu w nowej rzeczywistości na tyle świadomie, by przede wszystkim dawać młodszym poczucie bezpieczeństwa, inspirować i ochraniać?

    Szukanie rozwiązania

    “Jeśli coś jest kruche , wymaga zdolności i odporności.

    Jeśli czujemy niepokój, potrzebujemy empatii i uważności.

    Jeśli coś jest nieliniowe, wymaga kontekstu i adaptacji.

    Jeśli coś jest niezrozumiałe, wymaga przejrzystości i intuicji.” 1

    Zdolności i odporność.

    Stąpanie po kruchym lodzie naszej rzeczywistości niesie za sobą konieczność szukania w sobie nowych zdolności i nowych zasobów. Odporność psychiczna wydaje się być tu kluczowym elementem. Rozwijanie świadomości swoich stanów emocjonalnych i szukanie sposobów na to jak dbać o swój dobrostan psychiczny wymagają czasu i energii. Warto jednak w tę energię zainwestować. Stawka jest przecież jest wysoka. Trudno mi przy okazji rozważań dotyczących zdolności i odporności nie wspomnieć o założeniach Terapii Skoncentrowanej na Rozwiązaniach (TSR) zakładającej, że absolutnie każdy posiada zasoby, które pomagają mu na różnych etapach życia. Należy je tylko dostrzec i wzmocnić.

    Empatia i uważność

    Uważność to potężne narzędzie do walki z niepokojem, które mamy w ręce. Dzięki niej możemy przyglądać się światu bardziej wyraźnie. Być „tu i teraz” bez myślenia o niosącej niepokój przyszłości i równoległej, toczącej się w internecie cyfrowej rzeczywistości. Każdego dnia jesteśmy zalewani spamem, wiadomościami i fake newsami, które budzą nasz niepokój i wpływają na relacje z innymi. A gdyby tak, nauczyć się przyglądać temu wszystkiemu jako obserwator? Zauważać emocje, które zapraszamy do siebie poprzez myśli, nazywać je, oswajać i zwyczajnie pozwolić im odejść, zakotwiczają się w swoich wartościach, zmysłach? Takie rozszerzenie swojej percepcji oraz spoglądanie nieco z boku mogą spowodować, że wyjdziemy ze swoich schematów, w których tkwiąc od lat uczyniliśmy lęk swoim sprzymierzeńcem. Gdy jeszcze dołożymy do tego ciekawość i przyglądanie się światu z empatią, nasz niepokój ma szansę się wyciszyć, a my możemy odzyskać kontrolę nad swoim życiem.

    Kontekst i adaptacja

    Zrozumienie kontekstu i perspektywy innych może nam pomóc w borykaniu się z nielinearnością i tym, że rezultaty naszych działań są dla nas często nieoczywiste.

    Adaptacja, w kontekście płynnej rzeczywistości wydaje się być jedynym, słusznym wyjściem. I znów odwołam się do nurtu TSR, którego główne motto brzmi: „Jeśli coś działa – rób tego więcej, jeśli coś nie działa – nie rób tego, jeśli coś się nie zepsuło – nie naprawiaj tego”. Warto zastanowić się nad tym, co do tej pory pozwalało nam na adaptację, z czego korzystaliśmy w borykaniu się płynną nowoczesnością i naszymi lękami. A może było coś, co ewidentnie nie działało? Może, dzięki uważnemu przyglądaniu się swoim emocjom, znajdziemy te czynniki, które budzą w nas niepokój, lęk, wzmacniają nielinearność naszych działań? Czy te, na które mamy wpływ potrafimy ograniczyć? Całkiem wyeliminować? Jakich nowych umiejętności do tego potrzebujemy? Co lub kto, mogą nam w tym pomóc?

    Przejrzystość i intuicja

    Mieszkając na terenie, który boryka się ze smogiem, myśląc o współczesności lubię porównywać ją do zimowego, bezwietrznego poranka na południu Polski. Łatwy dostęp do newsów, fakty, social media, pseudonaukowi głosiciele jedynej słusznej prawdy, którzy krzyczą do mnie z czeluści internetowych komentarzy sprawiają, że rzeczywistość bywa szara, dławiąca, spowita spamowym smogiem. W zimowe dni, często podziwiam moją starszą siostrę. Gdy doskwiera jej smog, potrafi znaleźć w sobie energię, wyjść na pobliski szczyt, pooddychać świeżym powietrzem i z innego, czystego poziomu, będąc ponad smogiem przyglądać mu się. Tak więc, jeśli czegoś nie rozumiemy, warto poszukać drogi, która uczyni nasz krajobraz przejrzystym. Pomocnym będzie w tym nasza intuicja. Zaufanie do sygnałów, które wysyła ciało, mądrość naszego ciała i świadomość własnych zasobów z pewnością będą dobrymi przewodnikami.

    Wyraźnie widać zatem, że swoje starania by być wiarygodnym przewodnikiem młodszego pokolenia należy rozpocząć od samoświadomości. „Czasy BANI, to czasy ludzi świadomych”2, uważnych i dążących do przejrzystości. Powszechne w psychologii pojęcie rezyliencji, czyli umiejętności skutecznego radzenia sobie ze stresem wydaje się być niezwykle pociągające. Rezyliencję można w sobie rozwijać. Wymaga jednak zaangażowania, wysiłku. Stawka jednak jest bardzo wysoka, a ograniczenia, które wynikają z jej deficytów często bolesne.

    Netografia:

    https://growthadvisors.pl/zarzadzanie/bani-nowy-akronim-naszego-swiata-oparty-na-swiadomosci/

    https://www.pap.pl/aktualnosci/news%2C1528416%2Csamobojstwa-dzieci-zatrwazajace-statystyki-jest-apel-do-ministrow-edukacji

    https://dodziela.com.pl/2016/12/11/plynna-nowoczesnosc-zygmunt-bauman/

    Bibliografia:

    Edukacja w świecie VUCA  – Charakterystyka środowiska bezpieczeństwa pod red. D. Kaźmierczak, J. Ropskiego, O. Wasiuty, W Zakrzewskiego. Wyd. Libron, Kraków, 2021

    1https://stephangrabmeier.de/bani-versus-vuca/

    2https://growthadvisors.pl/zarzadzanie/bani-nowy-akronim-naszego-swiata-oparty-na-swiadomosci/

  • autyzm,  komunikacja alternatywna AAC,  rozwój mowy

    Komunikacja alternatywna – moja trudna miłość.

    O tym czym jest komunikacja alternatywna napisano już wiele. Wciąż jednak za mało. O tyle za mało, że ciągle, nawet na uczelniach, powielane są mity na jej temat. I ciągle jeszcze zbyt mało rodziców niemówiących dzieci wie, że mają szansę na sprawną komunikację.

    AAC czym jest?

    Są osoby, które przez deficyty neurologiczne, znaczne dysfunkcje rozwojowe, wielorakie, sprzężone niepełnosprawności czy zespoły genetyczne nigdy nie będą mówić. Nie znaczy to jednak, że są one pozbawione intencji komunikacyjnej.

    Komunikacja alternatywna i wspomagającą, znana również jako AAC (Augumentative and Alternative Communication) to niewerbalne metody służące do komunikowania się z otoczeniem przez osoby niemówiące. W zależności od stopnia opanowania mowy przez dziecko możemy korzystać z komunikacji wspomagającej (gdy dziecko mówi, ale jego mowa jest ograniczona, zniekształcona) oraz komunikacji alternatywnej – gdy dziecko nie mówi wcale. W zależności od funkcjonowania dziecka system komunikacyjny może być:

    – manualny – znaki gestowe n.p. Makaton,

    – graficzny – rysunki, zdjęcia, symbole, piktogramy, litery np. PSC, Mówik,

    – dotykowy – symbole dotykowe (n.p. przedmioty, ich miniatury),

    – łączony (korzystający z powyższych)

     O tym jaki system komunikacyjny dobrać do dziecka decyduje się w oparciu o analizę umiejętności dziecka, jego możliwości intelektualne i możliwości motoryczne.

    Jak to się zaczęło?

    Swoją przygodę z komunikacją alternatywną rozpoczęłam w trakcie studiów podyplomowych Neurologopedia na Collegium Medicum  UJ w Krakowie podczas których P. Ewa Przebinda (współtwórca programu Mówik) i prof. Mirosław Michalik wprowadzali nas w tę tematykę.  Mieszkałam wtedy jeszcze w Brukseli gdzie pracowałam głównie z dziećmi dwujęzycznymi i trochę żałowałam, że nie mogę zacząć natychmiast wdrażać komunikacji alternatywnej w praktyce. Moje kochane dzieci, z którymi wtedy pracowałam pięknie mówiły…

    Jakiś czas później wróciłam do Polski, gdzie za zrządzeniem losu miałam szansę pracować w miejscu, które zdeterminowało mnie jako terapeutę. W OREW Ustroń komunikacja alternatywna była codziennością, a ja zobaczyłam jak mało jeszcze wiem i potrafię. Na szczęście mogłam pracować z terapeutami którzy chętnie dzielili się swoim doświadczeniem i wiedzą. Przełomowymi momentami w moim postrzeganiu AAC były jednak spotkania  i  szkolenia z p. Ewą Cieślińską, Aleksandrą Robak oraz Moniką Jerzyk. Intensywne szkolenie i superwizje pod okiem Moniki Jerzyk udowodniły mi, że każdy, absolutnie każdy chce i może się komunikować, a moim terapeutycznym obowiązkiem jest odkrycie sposobu dostępu i rozbudzenie intencji komunikacyjnej. Dziś wiem już także, że nie każda osoba, która nie mówi, jest niepełnosprawna intelektualnie.  Obecnie staram się poznać umiejętności komunikacyjne dzieci w naszym żywieckim Centrum „Gniazdo”.

    I chociaż czasami nie jest łatwo – na ścieżce terapeutycznej pojawia się znużenie, nie widać szybkich efektów terapii tak jak u koleżanek,  które zajmują się innymi obszarami logopedii, brakuje pewności czy wybrało się prawidłową strategię itd., to  jednak emocje jakie towarzyszą mi w odkrywaniu ścieżek dostępu do „moich” dzieci nie mogą równać się z niczym innym. No bo  z czym można porównać wzruszenie rodzica, gdy dziecko, które nie mówi, i z którym komunikacja jest mocno ograniczona potrafi „wystukać” na Mówiku „Kocham Cię Mamo!”. Podobnie jak te momenty, kiedy dziecko poważnie chore neurologicznie, z którym na pozór nie ma kontaktu, potrafi świadomie zakomunikować swój wybór lub odmowę. Każde spotkanie z dzieckiem niemówiącym uczy mnie pokory i wzrusza, kiedy widzę, jak dziecko zaprasza mnie do swojego świata. Dobrze mi w tych ich światach. Pokazują mi, że nie zawsze oczywistości są oczywiste, zmuszają do główkowania i uczą, że nic nie jest takim jakim się wydaje. Dlatego nadal będę poszukiwać nowych sposobów dostępu i nadal będę walczyć z mitami dotyczącymi komunikacji alternatywnej.

    Mity z którymi najczęściej spotykam się w gabinecie:

    – AAC hamuje mowę, dziecko któremu wprowadzimy AAC z pewnością już nigdy nie zacznie mówić.

    – Z wdrażaniem komunikacji alternatywnej i wspomagającej należy czekać, aż dziecko będzie duże, by mieć pewność, że nie zacznie mówić samo.

    -Dziecko musi przejawiać intencję komunikacyjną, by móc wprowadzać AAC.

    -Gdy dziecko nie widzi i nie słyszy, to nie ma szansy na jakąkolwiek komunikację.

  • autyzm,  dwujęzyczność,  rozwój mowy,  wielojęzyczność

    Autyzm – zdążyć z diagnozą 

    Określenie „autyzm” stało się w ostatnim czasie bardzo popularne. Coraz częściej spotykamy się bowiem z „autystycznymi dziećmi” lub z dziećmi ze „spektrum autyzmu”. Statystyki donoszą, że autyzm może dotykać jedną na 100 osób. 

    Autyzm nie jest chorobą

    Jest to neurobiologiczne  zaburzenie rozwoju polegające na odmiennym od normatywnego funkcjonowaniu mózgu. Jest diagnozowany na podstawie nieprawidłowości w obszarach takich jak: relacje społeczne, deficyty komunikacji werbalnej i pozawerbalnej (mimika, gesty) oraz powtarzające się zachowania i bezcelowe ruchy, postawy ciała czy wypowiedzi. 

    Specyfika mowy dzieci z autyzmem

    Fakt, że dziecko potrafi posługiwać się mową, jest niezwykle ważny i stanowi wyznacznik jego rozwoju. Wiadomo, że  rozwój mowy dziecka we wczesnym etapie jest następstwem umiejętności naśladowania. Dziecko obserwuje swoje otoczenie i najbliższe osoby, jest nimi zainteresowane i chce je naśladować, po to, aby mieć z nimi jakiś kontakt. Dzieci z autyzmem, nie wykazują zainteresowania otaczającą ich rzeczywistością oraz osobami ze swojego otoczenia. Nie rozumieją zatem, do czego służy komunikacja. W związku z tym, u większości dzieci z autyzmem rozwój mowy jest opóźniony, a niejednokrotnie mowa nie rozwija się wcale. Cechą charakterystyczną mowy dzieci z autyzmem są tzw. echolalia, czyli słowa lub wyrażenia, które są powtarzane przez dziecko jak echo, zaraz po usłyszeniu lub później. Np. na pytanie: czy chcesz jabłko? usłyszymy odpowiedź “chcesz jabłko?” Gdzie masz oko? – “gdzie masz oko”? Echolalie odroczone to powtarzane z opóźnieniem frazy, zdania zasłyszane np. w reklamach, piosenkach, filmach lub wypowiedzi innych. Również ton głosu osób autystycznych różni nieco się od osób, u których nie wykryto zaburzeń. Jest niedostosowany do sytuacji komunikacyjnej, często wysoki i śpiewny lub monotonny. W mowie występują liczne błędy gramatyczne oraz neologizmy.

    Autyzm a dwujęzyczność – zdążyć z diagnozą na czas!

    W swojej praktyce neurologopedycznej dzieci wielojęzycznych, niejednokrotnie spotkałam się z sytuacją kiedy to dziecko z cechami autystycznymi nie było odpowiednio wcześnie zdiagnozowane. Również spotkania online z rodzicami dzieci ze szkół polonijnych, w jakich miałam przyjemność uczestniczyć dzięki współpracy z ORPEG w ramach projektu Latająca Poradnia potwierdziły moje obawy. Niestety nadal, zbyt często opóźnienia rozwoju mowy u dzieci dwujęzycznych zrzuca się właśnie na poczet dwujęzyczności. Prowadzi to zbyt późnego wdrażania oddziaływań terapeutycznych co w konsekwencji obniża szansę na powodzenie terapii i prawidłowe rozwinięcie komunikacji w którymś języku.  

    Niezależnie od tego czy jesteś rodzicem dziecka jedno- czy wielojęzycznego koniecznie udaj się do specjalisty gdy Twoje dziecko ma rok i zauważysz, że:

    – nie reaguje na swoje imię, 

    – nie wykonuje i nie naśladuje gestu „papa” na pożegnanie, 

    – nie gaworzy, 

    – nie zwraca uwagi na przedmioty, które wskazuje rodzic, 

    – nie odwzajemnia uśmiechu,

    – nie jest zainteresowane innymi dziećmi,

    – bywa rozdrażnione z powodu głośnych dźwięków,

    – nie patrzy w oczy rodzica podczas zabawy, przebierania.

    – rzadko okazuje swoje emocje. 

    Rodzicu pamiętaj, że wcześnie postawiona diagnoza i szybka interwencja terapeutyczna nie dopuszczają do narastania objawów zaburzenia. Pozwalają na odpowiednią stymulację dziecka od najmłodszych lat, kiedy to mózg jest najbardziej plastyczny. W rezultacie cele terapeutyczne są łatwiejsze do osiągnięcia. O tym jak wygląda diagnoza autyzmu napiszę już niebawem. 

  • latająca poradnia
    rozwój mowy,  wielojęzyczność

    Latająca Poradnia – projekt, który otwiera oczy i serca

    Jest taki projekt, który już kolejny raz, przez kilka miesięcy wyznacza tempo i rytm mojego prywatnego i zawodowego życia. Ponownie mam bowiem zaszczyt być koordynatorem projektu Latająca Poradnia, który od 2016 roku realizowany jest przez Ośrodek Rozwoju Polskiej Edukacji za Granicą (ORPEG). Inicjatywa ta jest szczególnie bliska mojemu sercu, ponieważ w centrum stawia dzieci szkół polonijnych na całym świecie.

    W 2016 roku po raz pierwszy specjaliści z Polski przylecieli do Belgii, by w sposób niemalże heroiczny diagnozować uczniów polskiej sekcji Szkoły Europejskiej w Brukseli oraz Polskiej Szkoły w Leuven. Postawa dr Izabeli Grzankowskiej z Uniwersytetu w Bydgoszczy, zespołu krakowskiej Logomotywy – Izabeli Bodek i Aleksandry Chowaniec oraz terapeutów integracji sensorycznej (SI) Weroniki Iwanek – Midor oraz Moniki Wrony była godna podziwu i inspirująca. To m.in. właśnie ich zapał, rzetelność i profesjonalizm sprawiły, że w bieżącym roku zespół specjalistów Latającej Poradni liczy prawie 40 osób, a liczba dzieci skonsultowana przez nich na całym świecie przekroczyła już 1000.

    Wymagający rok 2020

    W 2020 r., gdy świat borykał się z pandemią koronawirusa działania Latającej Poradni trzeba było przenieść do internetu. To, co początkowo wydawało się niemożliwe przyniosło wiele pozytywnych efektów. Oczywiście każdy ze specjalistów biorących udział w projekcie ma świadomość, że nic nie zastąpi kontaktu z pacjentem twarzą twarz. Konsultacje online, zwłaszcza fizjoterapeutyczne i SI niejednokrotnie spotykały się z sceptycyzmem. Niemniej jednak jesteśmy przekonani, że konsultacje metodą online w wydaniu Latającej Poradni sprawdziły się, co potwierdzają reakcje rodziców i dyrektorów szkół polonijnych. Specjalistom biorącym udział w projekcie udało się wypracować procedury i standardy postępowania psychologicznego, logopedycznego i fizjoterapeutycznego tak, aby spotkania online z pozwoliły na rzetelne zgłębienie problemów dziecka. W ramach edycji 2020 odbyło się ponad 1000 spotkań online z rodzinami polonijnymi. Były to z pewnością rozmowy, które nas specjalistów również bardzo rozwinęły. Dla mnie osobiście były też przypomnieniem, z jaką bezsilnością, związaną z brakiem dostępu do specjalistów borykają się rodzice dzieci polonijnych. Spotkania te tylko utwierdziły mnie też  w przekonaniu o potrzebie dalszych działań w tym obszarze. Efektem pracy specjalistów były raporty podsumowujące dla rodziców i nauczycieli, zawierające rekomendacje, wskazówki, propozycje ćwiczeń i rady, z których rodzice mogą czerpać w warunkach domowych.

    Edycja 2021 – znów działamy!

    We wrześniu b.r. ORPEG rozpoczął kolejną edycję projektu, który obecnie realizowany jest w szkołach w Europie i w Azji. Projekt w każdej ze szkół rozpoczyna się od spotkania z Kadrą Pedagogiczną. Ma na celu zapoznanie dyrekcji i nauczycieli z procedurami konsultacji. Jest też okazją do tego, by specjaliści poznali specyfikę kraju i szkoły, z której dziećmi będą się spotykać w kolejnych tygodniach. To cenne spotkania i wartościowe rozmowy ze wspaniałymi ludźmi, którzy często cały swój wolny czas i energię wkładają w to, by przekazywać młodym ludziom to co w Polsce najpiękniejsze i najcenniejsze. Robią to z pasją i oddaniem godnym podziwu. I to właśnie podczas tych spotkań utwierdzamy się jak ważnym projektem jest Latająca Poradnia. Niemal w każdej ze szkół mogliśmy usłyszeć jak dużym problem jest brak specjalistów. Ponadto rodzice często są zagubieni, gdy słyszą od nauczycieli w kraju przyjmującym, że należy ograniczać ekspozycję na język polski i mówić do dziecka tylko w miejscowym języku. Takie wiadomości z jednej strony przygnębiają, lecz z drugiej motywują do pracy.

    Podziękowania

    Realizacja tak ważnego projektu nie byłaby możliwa, gdyby nie osoby, którym chcę teraz wyrazić moją wdzięczność. Przede wszystkim dziękuję mojemu mężowi i synom za ich cierpliwość, wsparcie i zrozumienie. Wyrazy wielkiego uznania kieruję w kierunku dr Izabeli Grzankowskiej oraz Izabeli Bodek, bez których projekt by nie powstał. Dziękuję za Waszą bezinteresowność, rzetelność i poświęcenie. Dziękuję również profesorowi Mirosławowi Michalikowi za jego lingwistyczne wsparcie merytoryczne, cenne rady, inspirację i nieustanną wiarę w nasze możliwości. Podziękowania należą się też wszystkim wspaniałym specjalistom zaangażowanym w projekt, z wielu miejsc i ośrodków od południa po północ kraju. Doceniam Waszą ciężką pracę, każdą konsultację i zaufanie.

    To właśnie dzięki ludziom jak Wy świat może zmieniać się na lepsze, a z małych marzeń powstają wielkie rzeczy!

    kjj

    kkjk

    Latająca Poradnia 2021
  • Dziecko przed telewizorem
    rozwój mowy,  wielojęzyczność

    Zróbmy dzieciom cyfrowy detoks!

    W mojej pracy neurologopedy spotykam wielu rodziców dzieci dwu-, trzyletnich, nie zawsze dwujęzycznych, którzy kontaktują się ze mną zaniepokojeni, że ich pociechy mało mówią lub nie mówią wcale.  Po przeprowadzeniu wywiadu i pytaniach dotyczących słuchu zazwyczaj pytam też o kontakt maluchów z nowymi technologiami. Prawie zawsze pada odpowiedź, że dziecko spędza mniej lub więcej czasu przed ekranem. Równocześnie rodzicom często towarzyszy zdziwienie i wątpliwości, czy opóźniony rozwój mowy dziecka może być powiązany z ekspozycją na wysokie technologie. Często padają wówczas słowa: “im wcześniej zacznie się uczyć tym szybciej załapie”, “teraz to podstawa”, “taki jest teraz świat” itp. Tymczasem skutki przedwczesnej ekspozycji na ekrany mogą być opłakane.

    Dlaczego detoks od wysokich technologii jest skuteczny?

    Nasz mózg jest tak skonstruowany, że w jego lewej półkuli zlokalizowany jest ośrodek odpowiedzialny za rozwój mowy. Lewa półkula odpowiedzialna jest również m.in. za myślenie logiczne, rozumienie, analizowanie. Oglądając telewizję czy bawiąc się tabletem małe dzieci nie mogą oderwać wzroku od głośnych reklam, gier, aplikacji, i w ten sposób stymulują swoje mózgi bodźcami prawopółkulowymi. Dochodzi wtedy do sytuacji, kiedy to rozwijająca się szybciej prawa półkul mózgu dominuje półkulę lewą, nie dając jej możliwości równomiernego, harmonijnego rozwoju. Dlatego rodziców niemówiących dwu-, trzylatków najpierw zachęcam do przeanalizowania, ile czasu ich dziecko spędza przed telewizorem lub innymi medium. Kolejnym krokiem jest zalecenie całkowitego odcięcia swoich pociech od ekranów. Teraz zapytacie pewnie czy to działa? I owszem. Z doświadczenia wiem, że rezultaty (nie tylko dla rozwoju mowy) mogą być naprawdę zdumiewające.

    Tylko słowa i zmysły

    Należy pamiętać, że w procesie nabywania systemu/systemów językowych absolutnie żadne urządzenie nie jest w stanie zastąpić kontaktu z żywym słowem i relacją. Gdy mówimy do dziecka, ono nie tylko słyszy ale również widzi. Wraz z przekazem słownym odbiera także nasz nastrój, gesty, mimikę. Pomaga mu to przetworzyć słowa. Dlatego tak istotny jest kontekst sytuacji. Zupełnie inaczej to wygląda, gdy dziecko poznaje świat przez telewizję. Nowopoznane słowa nie są dla niego jednoznaczne i oczywiste. Dźwięki i obrazy zmieniają się bardzo szybko, a niedojrzały jeszcze układ nerwowy nie jest w stanie większości z nich przetworzyć.

    Co za wcześnie to niezdrowo

    Reasumując, telewizor, tablet i smartfon to wrogowie harmonijnego rozwoju (nie tylko) mowy u dzieci, szczególnie w pierwszych latach ich życia. Istnieje coraz szerszy konsensus wśród specjalistów, że małe dzieci, do ukończenia drugiego/trzeciego roku życia nie powinny w ogóle mieć styczności z ekranami! Dotyczy to również telewizora działającego w tle. Szczególnie mocno odradza się rodzicom traktowania urządzeń cyfrowych jako nagrody za zjedzony przez dziecko posiłek, sposobu na nudę czy płacz. Podkreślę jeszcze raz, że jako neurologopeda na co dzień obserwuję negatywny wpływ przedawkowania ekranów u dzieci, co skutkuje problemami nie tylko z opóźnionym rozwojem mowy. Równie często występują: trudności z koncentracją, ograniczona kreatywność, zaburzenia snu, wady wzroku i postawy, braki w komunikacji społecznej, wycofanie, nadpobudliwość czy agresja.

  • rozwój mowy,  wielojęzyczność

    Uwadze przyszłych mam – początki jedzenia i picia a rozwój mowy

    Dziś chciałabym napisać o początkach, które są takie same u każdego dziecka. Niezależnie od tego z iloma językami będzie miało ono styczność. 

    Kiedy rodzi się dziecko rodzice z utęsknieniem wyczekują pierwszych słów. Magiczne „mama” i „tata” witane jest przez otoczenie niejednokrotnie ze łzami wzruszenia. Bliscy cieszą się, że maluch zaczyna mówić. Ale czy na pewno to właśnie początek mówienia? 

    Proces doskonalenia mowy jest bardzo żmudny i skomplikowany. Zaczyna się na długo przed pojawieniem się dziecka na świecie i nie składa się na niego jedynie wzbogacanie zasobu słownictwa czy rozumienie. Rodzicom dzieci, z którymi pracuję często tłumaczę, że mowa nie jest schowana w szufladce w mózgu, do której zostały włożone słowa ale składają się na nią liczne procesy związane z dojrzewaniem mózgu, rozwojem funkcji poznawczych, całego ciała i wszystkich zmysłów. No, ale od początku. Wspólnego dla wszystkich początku… 

    Bo to się zwykle tak zaczyna…

    W 8. tygodniu życia płodowego, 2-centymetrowy wówczas płód zaczyna wykonywać pierwsze ruchy przeponą. Możemy uznać to za początek oddychania, które jak wiadomo jest podstawą procesu wydobywania przez człowieka dźwięków, również mówienia. W tym samym czasie pojawiają się pierwsze odruchy warg i języka. To właśnie dzięki nim, dziecko będzie potrafiło prawidłowo ssać. Z tygodnia na tydzień dziecko rozwija swoje umiejętności związane z oddychaniem, połykaniem i ssaniem. Umiejętności te pełnią kluczową rolę w wyrazistości i jakości produkowanej mowy. 

    Czy zastanawialiście się kiedyś nad tym, że sposób w jaki dziecko je w pierwszym roku życia może mieć ogromny wpływ na późniejszy rozwój jego mowy? Często zachęcam rodziców do autorefleksji podczas mówienia i zdania sobie sprawy z tego co dzieje się wówczas z aparatem artykulacyjnym.

    Podczas produkcji mowy zaangażowanych jest około 70 mięśni twarzy i jamy ustnej. Nadawanie mowy to świetnie skoordynowana współpraca mięśni języka, warg, policzków, żuchwy, podniebienia. To dokładnie te same mięśnie, które biorą udział w ssaniu, gryzieniu i żuciu. Dlatego tak istotnym jest co i jak dziecko je w pierwszych miesiącach życia. 

    Zalety karmienia piersią

    Jako neurologopeda bardzo gorąco zachęcam mamy do karmienia piersią. Proces ten doskonale wzmacnia koordynację ruchów mięśni, o których wspominałam wyżej. Jest dla dziecka zdecydowanie trudniejsze od picia z butelki, przez co staje się lepszym treningiem owocującym w przyszłości prawidłową realizację trudnych głosek. Naturalne karmienie kształtuje również kontrolę oralną oraz pomaga w tworzeniu prawidłowego toru oddechowego. Zawsze bardzo dopinguję wszystkie mamy podczas niełatwej drogi, jaką jest karmienie naturalne. Wiem to, bo sama jestem mamą. I nie byłabym sobą, gdybym w tym miejscu nie wspomniała o wędzidełku. To właśnie skrócone wędzidełko odpowiada za większość trudności ze ssaniem oraz bolesność piersi u matki w trakcie karmienia. Dlatego, w razie jakichkolwiek trudności, warto szukać pomocy i wsparcia u doradcy laktacyjnego lub logopedy. Dobry specjalista znajdzie przyczynę trudności i z pewnością pomoże w ich rozwiązaniu. 

    Jeśli jednak z jakichś przyczyn nie udaje się karmić piersią szukajmy takich smoczków, których kształt będzie najbardziej zbliżony do kobiecej piersi i takich, które mają właściwą sprężystość i elastyczność. Podczas karmienia należy zawsze pamiętać, by pozycja oraz ustawienie butelki nie ograniczały ruchów żuchwy. Ważne, by zarówno ze smoczkiem uspokajaczem oraz soczkiem butelkowym pożegnać się przed 18. miesiącem życia.

    Jak właściwie karmić malucha?

    Kolejne funkcje mające ogromny wpływ na rozwój mowy to gryzienie i żucie. Około 6. miesiąca życia karmienie wyłącznie mlekiem staje się niewystarczające i dieta dziecka jest rozszerzana. Dla mnie jako logopedy bardzo ważnym jest, aby zadbać o prawidłową pozycję podczas jedzenia. Siedzenie powinno być stabilne, stopy powinny być podparte a dziecko nie może być odchylone do tyłu. Nie powinniśmy rozpraszać dziecka zabawkami. Pod żadnym pozorem nie wolno karmić dziecka przed telewizorem, smartfonem czy tabletem. Taki pomysł może zaowocować w przyszłości brakiem świadomości spożywania pokarmów, zaburzeniami integracji sensorycznej, a w skrajnych przypadkach zadławieniem. Jeśli karmimy łyżeczką, zadbajmy o to, by była ona twardsza i niezbyt duża. Łyżeczkę podajemy prostopadle do twarzy dziecka kładąc ją na język i czekając aż dziecko samo zamknie buzię i zbierze z niej pokarm. Często popełnianym błędem jest ocieranie pokarmu o górną wargę podczas wyciągania łyżeczki z jamy ustnej. 

    Dlaczego logopedzi nie lubią niekapków?

    I już na koniec chciałabym napisać o kubkach niekapkach, o które często jestem pytana. Wiem, że rodzice lubią te kubki w przeciwieństwie do logopedów. Są wygodne, można wziąć je na spacer i nie powodują wyrzutów sumienia, jak butelka ze smoczkiem. Kubek tego rodzaju utrwala jednak niedojrzały sposób pobierania i połykania płynu, co z punktu widzenia prawidłowej artykulacji nie jest korzystne. Przetrwałe połykanie niemowlęce powoduje wady zgryzu i jest przyczyną opóźnionego rozwoju mowy. Zalecam, by na spacerze sięgać po kubeczki z wbudowaną słomką. Ci, którzy mnie znają wiedzą, że bardzo polecam słomki. Stymulują one bowiem niezmiernie ważny mięsień okrężny ust. Kiedy dziecko siedzi już stabilnie i samodzielnie, oraz gdy potrafi pobierać pokarm z łyżeczki, zachęcam do nauki picia z kubka otwartego. Na początek najlepszym będzie tzw. kubek profilowany ze specjalnym wycięciem, taki jak np. DoidyCup. Umiejętność picia z kubka pomaga w prawidłowym kształtowaniu się prawidłowej artykulacji. 

    Widzimy więc, że podczas ssania, picia, gryzienia, żucia i połykania dziecko wykonuje tysiące powtórzeń ruchów. Pamiętajmy, że mięśnie odpowiedzialne za te procesy są też zaangażowane w produkcję mowy. Dbajmy więc o to, by były to prawidłowe wzorce motoryczne, które będą pozytywnie wpływać na późniejszą artykulację oraz właściwy rozwój mowy.

  • Zaburzenia słuchu
    wielojęzyczność,  zaburzenia słuchu

    Słuchacie, a nie słyszycie!

    Kiedy po 10 latach swojej pracy terapeutycznej w Brukseli zdecydowaliśmy się na powrót do Polski przyszedł czas na refleksje i podsumowania. 

    Do dziś nie wiem jak to się stało, że 10 lat przeminęło tak szybko.  Jak więc łatwo się domyślić, refleksje były głównie osobiste, ale nie zabrakło także i tych zawodowych.  

    Dla celów naukowych, ale także do zaspokojenia własnej ciekawości pokusiłam się o podsumowanie problemów dzieci, z jakimi  spotkałam się przez dekadę mojego życia w Belgii. Analizą objęłam dostępną mi dokumentację grupy 70 dzieci, które w latach 2009 – 2018 trafiły do mnie na diagnozę logopedyczną w miejscach, w których pracowałam. Analizując dokumentację szybko przekonałam się o tym, że jest jeden wspólny mianownik, który powtarza się u większości dzieci  – SŁUCH. 

    Problemy ze słuchem u dzieci, z którymi pracowałam zawsze miały zawsze którąś z trzech przyczyn:

    • migdałki
    • wysiękowe zapalenie ucha środkowego
    • Centralne Zaburzenia Przetwarzania Słuchowego (wynikające często z powyższych przyczyn) 

    Jak to z tymi migdałkami jest?

    Zdarza się, że kiedy w gabinecie lub po drugiej stronie kamerki widzę dziecko z charakterystycznie niedomkniętą buzią oraz słyszę specyficzną dla powiększającego się migdała mowę nosową od razu wiem jakie będą dalsze kroki postępowania terapeutycznego. Wiem również, że rodzic z którym dziecko przyszło do gabinetu odpowie twierdząco na moje pytanie: czy dziecko chrapie w nocy? Często doda również, że jest niespokojne. W tej sytuacji, według mnie wyjście jest tylko jedno. Wysyłam dziecko do laryngologa po to, by ocenił stan migdałków, zbadał słuch oraz zdecydował o tym jak wyleczyć problem. Niestety z przerośniętymi migdałkami jest tak, że zaburzają nam drożność dróg oddechowych w obrębie gardła środkowego. Pokłosie tego to  nawracające zapalenia zatok i gardła. Są też  przyczyną wielu trudności artykulacyjnych u dzieci oraz wpływają na budowę twarzoczaszki (nieprawidłowy zgryz, problemy z próchnicą). Co dla mnie, jako dla logopedy, jest niezwykle istotnym – prowadzą również  do niedosłuchu. 

    Często kiedy mówię o tym rodzicom, widzę ich powątpiewające uśmiechy. “Niemożliwe, przecież Janek dobrze słyszy, zwłaszcza jak mówię, że mam czekoladę”. Zachęcam wówczas do zastanowienia się nad tym, ile w języku polskim mamy głosek, które tylko troszeczkę różnią się od siebie ->  b p , t d, w f. Czasem mikroubytek słuchu, spowodowany przez migdał  sprawia, że różnicowanie tych głosek jest dla dziecka niemożliwe.

    Wysiękowe zapalenie ucha środkowego

    Jeśli czytasz ten tekst i Twoje dziecko skończyło 8 lat, istnieje duże prawdopodobieństwo, że i Wy macie na swoim koncie historię z wysiękowym zapaleniem ucha. Okazuje się bowiem, że aż 80 procent dzieci w przedziale wiekowym 6 mcy – 8 lat miało taki epizod w swoim życiu. Jest to choroba sezonowa, nasilająca się w okresie jesienno – zimowym. Zapalenie ma charakter przewlekły (od 1 do 3 miesięcy), jednak na tyle podstępny, że dziecko nie zgłasza żadnych dolegliwości bólowych. Zalegający w jamie bębenkowej płyn nie daje bowiem objawów ostrego zapalenia. Również rozwijający się wówczas niedosłuch jest na tyle dyskretny, że nie wzbudza obaw otoczenia. Jeśli zauważymy zatem, że nasze dziecko ma zmienny nastrój, nagle staje się nadpobudliwe, prosi Cię o powtórzenia słów i podgłośnienie telewizji koniecznie skontaktuj się z laryngologiem. Niestety długotrwały niedosłuch w okresie wczesnodziecięcym niekorzystnie odbija się na rozwoju mowy oraz zdolnościach intelektualnych i społecznych dziecka. 

    Centralne Zaburzenia Przetwarzania Słuchowego (CAPD)

    Kiedy spotykam dzieci z dużymi trudnościami w rozumieniu poleceń złożonych (np. połóż książkę na stole, a lalkę obok lampki) zadaję rodzicowi kilka pytań. Zazwyczaj, gdy słyszę, że dziecko ma trudności z funkcjonowaniem w klasie, bo rozprasza je hałas, ma trudności artykulacyjne, nie różnicuje głosek sz, cz, rz, dż, s, c, z, dz, trudno jest mu nauczyć się czytać i pisać,  łatwo się “wyłącza”, wtedy zachęcam do wykonania badań w kierunku CAPD.

    O Centralnych Zaburzeniach Przetwarzania Słuchowego CAPD (Central Auditory Processing Disorders) mówimy wtedy, gdy dziecko słyszy dźwięki ale jego układ nerwowy nie obrabia ich tak jakbyśmy tego oczekiwali. Mózg ma problem z przetworzeniem bodźców dźwiękowych, które do niego docierają. Aby zdiagnozować CAPD musimy być zawsze w stu procentach pewni, że dziecko dobrze słyszy i nie boryka się z niedosłuchem. Wczesne rozpoznanie i wdrożenie odpowiednich działań terapeutycznych są kluczem do sukcesu terapii. 

    Pułapka wielojęzyczności

    Z doświadczeń terapeutycznych logopedy polonijnego wynika, że symptomy ucznia borykającego się z trudnościami ze słuchem (spowodowanymi najczęściej wysiękowym zapaleniem ucha, przerostem migdałków, trudnościami z przetwarzaniem słuchowym) są często niezauważalne, bo mylone z trudnościami językowymi dzieci wielojęzycznych. Problemy, jakie pociągają ze sobą trudności słuchowe są często bagatelizowane i niediagnozowane. Niestety czujność rodziców, bywa niejednokrotnie uśpiona przez specjalistów, którzy mają w zwyczaju zaburzenia mowy rozwoju mowy dziecka przypisywać wielojęzyczności, nie szukając źródła problemu. 

    Drodzy rodzice dzieci wielojęzycznych – bądźcie szczególnie wyczuleni na słuch Waszych dzieci. Nie bójcie się szukać, sprawdzać i badać!

  • wielojęzyczność

    Kim jestem i jak zostałam logopedą polonijnym?

    Witam!

    Witam serdecznie na moim blogu. W swoim pierwszym poście spróbuję powiedzieć coś więcej o sobie oraz o tym jak postanowiłam zostać logopedą polonijnym.

    Sztuki jaką jest logopedia uczyłam się podczas studiów magisterskich na Uniwersytecie Pedagogicznym w Krakowie. Jeszcze w czasie ich trwania wyjechałam na stypendium do Brukseli, gdzie przez rok studiowałam na tamtejszym uniwersytecie. Etap ten zapoczątkował moją przygodę z wielojęzycznością. To tam po raz pierwszy zetknęłam się z Polonią i stawiałam pierwsze kroki jako logopeda polonijny. Tam też cieszyłam się z pierwszych terapeutycznych sukcesów oraz martwiłam niepowodzeniami.

    Praca w polskiej sekcji Szkoły Europejskiej nr 1 w Brukseli (EEB1), współpraca z Punktem Konsultacyjnym przy Polskiej Misji Katolickiej oraz z polskimi ośrodkami dydaktycznymi w Leuven, były niewątpliwie cennymi etapami kształtującymi mnie nie tylko jako terapeutę ale i człowieka. W 2017 r. ukończyłam również podyplomowe studia neurologopedyczne prowadzone przez Collegium Medicum UJ oraz Zakład Neurolingwistyki Uniwersytetu Pedagogicznego w Krakowie. W 2018 r., po 10 latach pobytu w Belgii wróciłam do domu. Obecnie mieszkam w swej rodzinnej, górskiej miejscowości na południu Polski. Pracuję jako neurologopeda w Ośrodku Rehabilitacyjno-Edukacyjno-Wychowawczym oraz w Punkcie Wczesnego Wspomagania Rozwoju w Ustroniu. Miejsce to jest niewątpliwie niepowtarzalne. Nigdy wcześniej dotąd nie spotkałam tylu wspaniałych, mądrych, kreatywnych i inspirujących osób w jednym miejscu. Jestem wdzięczna za to, że mogę wśród nich przebywać i od nich się uczyć.

    W drugiej połowie 2020 wzięłam udział w projekcie “Latająca Poradnia – online” organizowanym przez Ośrodek Rozwoju Polskiej Edukacji Za Granicą (ORPEG). Jego celem było przeprowadzenie konsultacji – w związku z pandemią w trybie online – logopedycznych, psychologicznych, oraz fizjoterapeutycznych. W ramach projektu przebadane zostało blisko 1000 dwu- i wielojęzycznych dzieci z wielu krajów świata. Doświadczenie to przypomniało mi o potrzebach rodzin polskojęzycznych mieszkających poza granicami naszego kraju. Pokazało również, że dwujęzyczność, z całym swoim bogactwem jest także taką sytuacją w życiu młodego człowieka, w której musimy być wyjątkowo uważnymi.

    “Bardzo łatwo bowiem przeoczyć trudności rozwojowe dziecka zrzucając je na poczet dwujęzyczności.” 

    Osoby wychowujące dzieci za granicą doskonale zdają sobie sprawę z trudności z dostępem do logopedy polskojęzycznego. Najczęściej jest to możliwe jedynie przy okazji urlopu czy wakacji w kraju. Problem ten dodatkowo pogłębiła pandemia COVID19. Tymczasem regularność spotkań z logopedą jest kluczowa z punktu widzenia wyników terapii.

    Mam nadzieję, że uda mi się Państwa przekonać, że konsultacje online ze mną mogą pomóc w pokonywaniu trudności językowych Twojego dziecka.